Placnięcie w twarz. Szok. Ponownie placnięcie.
- "TATOOO!!!"
Szybki orient. Placnęła mała rączka. "GdzieJaJestem?JakiJestDzień?!CoToZaPlaneta?!" - czyli typowa gonitwa myśli charakterystyczna dla godziny 7.30 w weekend.
Placnęła mała rączka, drugi jej koniec mówi do mnie "tato", czyli syn, szybki rzut oka, jesteśmy u teściów, dzieci wstały, dziadkowie się nimi zajęli żebyśmy mogli pospać, ale ten jeden wrócił. Wystarczyło jedno spojrzenie na jego twarz dwulatka, żeby wiedzieć, że jest tu z misją.
- "Tato!" - ponawia zniecierpliwiony.
- Cześć synku, co tam? - wymamrotałem.
- Tatooo - konspiracyjnym szeptem (teraz kiedy już mnie obudził) - Mogę POCIPKAĆ?
O_o Tu nastąpiła konsternacja z paraliżem mózgu. Musiałem źle zrozumieć...
- Co chcesz zrobić?
- Pocipkać! - tym razem głośno i rezolutnie - Mogę?!
- Pocipkać?!
- TAK!
I tu mamy problem, on ewidentnie chce "pocipkać", ja jeszcze bardziej ewidentnie nie wiedziałem co on chce zrobić. Doszedłem do wniosku, że jedyna metoda to mu pozwolić i obserwować uważnie co zamierza.
- No dobrze, możesz.
- Huja! Mogę popsikać! - wykrzyknął nareszcie artykułując o co chodziło mu od początku i wymierzając mi w twarz spryskiwacz do prasowania.
Autor - Mastis