poniedziałek, 25 września 2017

Kiedy dwulatek chce "pocipkać" - czyli tego nie uczą w poradnikach dla rodziców.

Placnięcie w twarz. Szok. Ponownie placnięcie.
 - "TATOOO!!!"
Szybki orient. Placnęła mała rączka. "GdzieJaJestem?JakiJestDzień?!CoToZaPlaneta?!" - czyli typowa gonitwa myśli charakterystyczna dla godziny 7.30 w weekend.

Placnęła mała rączka, drugi jej koniec mówi do mnie "tato", czyli syn, szybki rzut oka, jesteśmy u teściów, dzieci wstały, dziadkowie się nimi zajęli żebyśmy mogli pospać, ale ten jeden wrócił. Wystarczyło jedno spojrzenie na jego twarz dwulatka, żeby wiedzieć, że jest tu z misją.
 - "Tato!" - ponawia zniecierpliwiony.
 - Cześć synku, co tam? - wymamrotałem.
 - Tatooo - konspiracyjnym szeptem (teraz kiedy już mnie obudził) - Mogę POCIPKAĆ?
O_o Tu nastąpiła konsternacja z paraliżem mózgu. Musiałem źle zrozumieć...
 - Co chcesz zrobić?
 - Pocipkać! - tym razem głośno i rezolutnie - Mogę?!
 - Pocipkać?! 

 - TAK! 
I tu mamy problem, on ewidentnie chce "pocipkać", ja jeszcze bardziej ewidentnie nie wiedziałem co on chce zrobić. Doszedłem do wniosku, że jedyna metoda to mu pozwolić i obserwować uważnie co zamierza.
 - No dobrze, możesz.
 - Huja! Mogę popsikać! - wykrzyknął nareszcie artykułując o co chodziło mu od początku i wymierzając mi w twarz spryskiwacz do prasowania.

Autor - Mastis